"Postawiłam na związek, który kompletnie nie był dla mnie. Dzieliło nas wszystko" — powiedziała Jaworowicz w wywiadzie z 2001 r. "Jestem szczęśliwa, kocham i jestem kochana. Sądzę twins_aaaster Re: Nie umiemy wspolzyc: ( 31.08.07, 12:32. Mam nadzieje, ze to nie prowokacja. Przede wszystkim powinniscie sie bardzo rozluznic, zaczac od delikatnych. pieszczot, pocaunkow calego ciala. Przepraszam za slowo, ale poprostu "obejrzec". sie dokladnie. – Miałam, ale nie potrafię. Nie chcę – plątałam się, zapinając guziki bluzki. – Kiedyś za taką noc oddałabym wszystko. Teraz mogę wszystko stracić. Może nie jestem jakoś powalająco szczęśliwa, ale mam oddanego męża, wspaniałego syna. Nie umiałabym spojrzeć im w oczy. Nie po czymś takim. Po długim, ciężkim dniu radzenia sobie z nieznośnymi szefami w końcu odczuwasz ulgę widząc swoją drugą połówkę. Robisz małe rzeczy, aby podnieść na duchu drugiej osoby i sprawić, by była szczęśliwa, gdy jest przygnębiona. W separacji nawet na chwilę nie możesz się doczekać, kiedy będziemy razem. 2. Nawet nie czuję, żeby to miało dla ciebie inny cel niż zapłodnienie… – wysyczał, a ja zaniemówiłam, bo nigdy nie mówił do mnie w ten sposób. – Ja też chcę mieć dziecko, ale chcę również żyć! Z dzieckiem czy bez! – podniósł głos. – Jak możesz? – wyszeptałam. Nastąpiły ciche dni, pierwsze w naszym małżeństwie. jestem mezatka.Ja nigdy w zyciu nie mialam orgazmu.W pewnym momencie nawet sie poddalam tzn.kocham sie z mezem wylacznie dla jego przyjemnosci.Maz jest dobroduszny,prawi mi komplementy,a ja ani drgne seksualnie.Miewam orgazm w snach i wiem jak wiele trace w realu.Chodzilam do seksuologa,od razu zapisal mi Czuję się samotna w małżeństwie z 2 wspaniałych dzieci, mąż nie ma czasu dla nas. Wszystko staram się ogarniać sama, większość rzeczy do zrobienia przez faceta wykonuje sama, tak łatwiej niż się prosić. Mąż zaczął nadużywać alkoholu i nie widz w tym żadnego problemu. A ja zaczęłam pomagać innym, może tym samym Dochodzi więc do toksycznych zachowań, które wyszczególniono poniżej: Brak wzajemnego szacunku. Jeden partner ma większą władzę nad obojgiem, niż drugi. Nie podejmuje się wysiłków mających na celu uszczęśliwienie partnera. Myli się miłość z obsesją. Oskarża się partnera o wszystko lub jest się oskarżanym. Yes, I've been very happy here. Kiedyś byłaś szczęśliwa ze mną. That you were happy once with me. Wreszcie będę szczęśliwa z moim małym skarbem. I'll finally be happy with my little treasure. Chciałby, żeby też była szczęśliwa. He wants her to be happy, too. Nie jestem szczęśliwa z moim mężem. You see, I'm not happy Największym kłopotem jednak jest to, że samotność w małżeństwie lub w innym układzie budzi frustracje, bowiem nie ma tu zrozumienia, jak i wsparcia. Para oddala się od siebie coraz bardziej, poprzez to związek traci na wielu polach. Jest mniej rozmów, kontaktów seksualnych, spontaniczności, czy też okazywania sobie uczuć na co OrIiyf. fot. Adobe Stock Marcinek znowu wrócił z podwórka z płaczem. – Mamusiu, chłopaki wołają za mną brudas, śmieją się, że powinienem zostać kominiarzem, nie będę się musiał myć – łkał. – Nie płacz synku, nie zwracaj na nich uwagi, przecież masz swoich kolegów, którzy cię lubią – pocieszałam go. Alan, mój mąż, nic nie mówił, tylko zaciskał pięści ze złości. Widziałam, jak jest mu przykro, tym bardziej że sam też miał niedawno przykre zajście w pracy. – Wyobraź sobie Małgosiu, że ta kobieta, co sprzedaje kwiaty na ulicy, ta, która kiedyś splunęła za mną, dzisiaj trafiła do nas na odział w stanie przedzawałowym – powiedział mój mąż. – Miałem ją przebadać, ale jak mnie zobaczyła, zaczęła lamentować, że żaden czarny diabeł nie będzie jej badał i chce innego lekarza. – To tylko zacofana staruszka – powiedziałam smutno. Czasami zastanawiałam się, czy już całe życie będziemy musieli pokutować za to, że się kochamy wbrew całemu otoczeniu. Wszystko przez to, że Alan ma czarną skórę. Poznaliśmy się osiem lat temu w Anglii. Ja pojechałam, żeby trochę zarobić i podszkolić angielski, Alan studiował medycynę w Londynie. Bardzo długo traktowałam go jak kolegę. Nie miałam tam znajomych, a Alan dobrze znał miasto i ciekawie opowiadał o tamtejszych zabytkach i atrakcjach turystycznych. Szybko przekonałam się, że to inteligenty chłopak z poczuciem humoru. Pochodził z Sudanu, a konkretnie z Chartumu, stolicy tego kraju. Pamiętam dzień, gdy zadzwoniłam z Londynu do rodziców do Siedlec, aby opowiedzieć im wrażenia z pobytu. – Mam fajnego kumpla, jest Afrykańczykiem – pochwaliłam się. – Co?! Murzyn?! – krzyknęła mama. – Z kim ty się tam dziewczyno zadajesz? Chcesz narobić sobie i nam kłopotów, i wstydu? Żeby ci nie przyszło do głowy z nim romansować – upominała. Nie pomogło tłumaczenie, że Alan to dobry i mądry mężczyzna, a wkrótce zostanie lekarzem. Mama wiedziała lepiej, że jak czarny to na pewno margines społeczny. To wstyd, aby dziewczyna z porządnej polskiej rodziny zadawała się z kimś takim, a nie daj Boże, gdyby zostali parą. Uświadomiłam sobie wtedy, że w prowincjonalnym mieście, z którego pochodzę, nie mogłabym raczej, ot tak, spacerować z Alanem. Wszyscy znajomi i rodzina wytykaliby mnie palcami, a może nawet nie chcieliby mnie znać? Zaczęłam go unikać. Coraz bardziej mi się podobał, ale uświadomiłam sobie, że związek z nim byłby trudny ze względu na odmienność kulturową i religijną. Miałam już dużo znajomych różnych narodowości i prawie wszyscy ostrzegali mnie przed kontaktami z Afrykańczykami. – To podrywacze, często wykorzystują i zostawiają białe dziewczyny – słyszałam od koleżanek. – Są chorobliwie zazdrośni i manipulują swoimi kobietami. Dla nich kobieta jest gorszym gatunkiem człowieka. Dziś wiem, że te opinie są krzywdzące, bo wszystko zależy od rodziny, w jakiej się człowiek wychował. Alan pochodzi z nowoczesnej rodziny urzędników i nauczycieli, jest otwarty na świat. Szanuje kobiety oraz inne religie. Sam jest niepraktykującym muzułmaninem. Poza tym charakter faceta nie zależy od koloru jego skóry i jeśli kobieta ma pecha, to małżeństwo z Polakiem lub innym Europejczykiem może być dla niej koszmarem. Ja jestem bardzo szczęśliwa z Alanem i cieszę się, że odważyłam się wyjść za niego za mąż wbrew wszystkim przeciwnościom. Dla tej miłości zerwałam kontakt z rodzicami, którzy nie potrafią zaakceptować odmienności Alana. Jest także inny ważny problem. Spotykamy się często z przejawami nietolerancji wobec Murzynów. W Londynie też zdarzało się, że ktoś w metrze albo w pubie rozmawiał za naszymi plecami, o tym, jak białe dziewczyny puszczają się z czarnuchami. Bałam się nawet, że ktoś nas kiedyś napadnie. Alan nie narzucał mi się, rozumiał moje obawy. To ja pierwsza do niego zadzwoniłam po tym, jak nie kontaktowaliśmy się przez kilka tygodni. Tęskniłam za nim, choć trudno mi było przyznać się do tego. – Jutro wyjeżdżam na ferie do rodziców, rano mam samolot – usłyszałam w telefonie. – Będę na ciebie czekała, wracaj szybko – powiedziałam do niego następnego dnia na lotnisku, a on długo trzymał mnie w ramionach. – Tak się cieszę, że cię widzę i mogę przytulić, bałem się, że się mnie wstydzisz – mówił. Ja też poleciałam wtedy do Polski. Przez całą drogę zastanawiałam się, jak powiedzieć rodzicom, że jestem zakochana w czarnoskórym Sudańczyku i planuję się z nim związać. W domu wybuchła awantura. Rodzice nie rozumieli, jak ktoś taki może mi się podobać. – Jest czarny jak diabeł, w dodatku muzułmanin, może to jakiś przestępca, zamachowiec – krzyczał ojciec. Tylko rodzeństwo trzymało moją stronę. – Rób, jak uważasz, jeśli się kochacie, to może się wam uda – powiedziała siostra, wzdychając z powątpiewaniem. Nie było sensu, żebym przywoziła Alana do rodzinnego domu, chociaż on bardzo chciał poznać moją rodzinę. – Pokaż mi swój kraj – prosił. Wakacje spędziliśmy w Polsce. Byliśmy na Mazurach, w Karpaczu i Gdańsku. Mój ukochany zachwycał się przyrodą i słowiańską urodą polskich dziewczyn. – Mam wielkie szczęście, że poznałem ciebie i Polskę, najbardziej podoba mi się Gdańsk i Warszawa, mógłbym tu zamieszkać – opowiadał, a ja słuchałam tego w milczeniu. Znów ogarnęły mnie wątpliwości. Słyszałam, jak kilku wyrostków na ulicy obrzucało nas wyzwiskami. Zastanawiałam się, czy ten związek ma sens, czy dam radę wytrwać w małżeństwie, jeśli niemal codziennie ktoś nas będzie ranił takimi rasistowskimi zachowaniami? A jeśli stracę już na zawsze kontakt z rodzicami? – Nie smuć się – mówił Alan, tuląc mnie do siebie. – Wszystko się ułoży, twoi bliscy też z czasem pogodzą się z twoim wyborem, jak zobaczą, że żyjemy zgodnie i szczęśliwie – przekonywał. Po uroczystych oświadczynach postanowiliśmy odwiedzić rodzinę Alana w Chartumie. Wszyscy byli dla mnie mili, ale wyczułam, że woleliby, aby Alan wybrał na żonę miejscową dziewczynę. – Nie chciałabym tu mieszkać – powiedziałam do Alana. – Rozumiem cię, ty jesteś z innego świata, nie mógłbym cię zmuszać do przyjęcia tutejszej kultury ani religii, za bardzo cię kocham, chcę żebyś była szczęśliwa – zapewniał. Wzięliśmy ślub cywilny w Warszawie i z tym miastem wiązaliśmy naszą przyszłość. Długo nie mogliśmy jednak zamieszkać razem, bo Alan kończył specjalizację na Uniwersytecie Londyńskim, a ja znalazłam pracę w polskim Ministerstwie Finansów. Dopiero po roku mąż przeprowadził się do mnie i kupiliśmy mieszkanie pod Warszawą. Alan jest dobrym mężem i ojcem. Każdego dnia dziękuję losowi, że mam tego człowieka przy swoim boku, a jednak nie jestem w pełni szczęśliwa. Od siedmiu lat nie widziałam się z rodzicami. Wysyłamy sobie tylko kartki z życzeniami świątecznymi. Ojciec zaprosił mnie kiedyś listownie, ale bez męża. Nie pojechałam. Dobrze, że chociaż mamy dobre relacje z moim rodzeństwem. Alan zaprzyjaźnił się nawet z moim bratem. Problemem jest także to, że często ktoś nam dokucza z powodu koloru skóry mojego męża. Jeśli tylko pozwolimy sobie na okazanie czułych gestów w miejscu publicznym, to zaraz ktoś nas wytyka i szepcze za naszymi plecami. Jest nam przykro, że ludzie komentują nasze uczucie i życie prywatne. Podobne przykrości przeżywa nasz synek. Kiedyś w Internecie odnalazłam inne kolorowe rodziny i jakaś kobieta, mama gimnazjalistki ostrzegła mnie, że to dopiero początek problemów. Ona musiała swoją córkę przenieść do innej szkoły, bo w poprzedniej koledzy wysmarowali ją kredą, aby dziewczynę wybielić. Wezwani do szkoły rodzice zbagatelizowali sprawę. Czasami myślę, żeby wyprowadzić się do Anglii. Tam żyje dużo mieszanych małżeństw, a ludzie są jednak bardziej tolerancyjni. Przeczytaj więcej listów do redakcji: „Przez 2 lata ukrywałam związek, bo wiedziałam, że rodzice nie zaakceptują czarnego zięcia. Wolą się mnie wyrzec”„Mam męża, ale jestem samotną matką. On jest niewidzialnym ojcem i nie opiekuje się naszą córką”„Mąż zamykał mnie w domu. Znęcał się nade mną i bił dzieci. Jakimś cudem udało mi się uciec” Co robić, a czego nie robić, by kochać szczęśliwie? Można na ten temat opowiedzieć wiele bajek, ale prawda o szczęśliwej miłości jest taka, że w dużej mierze to naprawdę jest najszczęśliwsza bajka. Nie oznacza to oczywiście bagatelizowania miłości, ale chodzi raczej o to, że nie powinniśmy jej specjalnie komplikować.… Użytkownik4709114 Dołączył: 2022-05-27 Miasto: Poznań Liczba postów: 4 27 maja 2022, 12:16 Nie wiem od czego zacząć więc może zacznę od słów "mam romans". Poza tym- 34 lata, dzieci brak, jedną przyjaciółkę, z którą ciężko się spotkać, potrzebuję po prostu z kimś pogadać. Wiem, to nieco żałosne, żeby być samotnym w wieku trzydziestu paru lat... Mam też męża, po ślubie 4 lata. Mój mąż to człowiek bardzo zamknięty w sobie, dość zimny i obojętny. Nigdy nie był zbyt wylewny, nigdy nie potrafił powiedzieć, że ładnie wyglądam czy przytulić jak było źle i wiecie co? Nie przeszkadzało mi to. Siebie też uważam za dość zimną kobietę, która nie potrzebuje wielu czułości i lubi być sama. Nie potrzebny mi był ślub, dom, dzieci. Tak zawsze myślałam. I tak żyliśmy, trochę razem, trochę "obok siebie". Jakiś czas temu mąż zmienił pracę, ciągle go nie ma, popołudnia, wieczory, święta spędzam sama i z dnia na dzień stajemy się sobie coraz bardziej obcymi ludźmi. Od jakiegoś czasu próbuję z nim rozmawiać, mówić, że zaczęło mi to przeszkadzać, że nie mamy ze sobą o czym rozmawiać, a jak jesteśmy razem nie umiemy tego czasu spędzić wspólnie. Klasyka- pojawił się ktoś inny, kto pokazał mi, że to, czego nigdy nie lubiłam może być fajne, że może być ktoś, kto przytuli gdy Ci smutno, kto powie, że wyglądam super i kto pokazał mi, że siłą jest być "razem". Klasyczne od przyjaźni do uczucia. Na ten moment czuję się strasznie, żyję w dwóch różnych światach i nie umiem sobie z tym poradzić. Romans trwa już jakiś czas, znam tego człowieka od dawna, zawsze mogłam na niego liczyć i bardzo mu ufam. Wiecie, czasem myślę, że to właśnie on jest osobą, przy której pierwszy raz w życiu pomyślałam, że chciałabym mieć dzieci, psa, dom z ogrodem... Nie jestem głupią nastolatką, wiem jak to brzmi i wiem, że zaraz "dobre dusze" powiedzą, że jestem obłudną dziewuchą, że zdradzam męża i mam kochanka na boku. Nie wiem co mam robić, czuję się źle. Chciałam odejść od męża, chciałam zacząć żyć na nowo, ale wiecie co? Boję się. Reakcji rodziny, znajomych. Rozmawiałam z nim o tym nie raz, mówiłam, że może nie pasujemy do siebie i powinniśmy zacząć nowe życie. Usłyszałam wtedy, że ślub jest na zawsze, a on "ma tylko mnie". Nie chcę nikogo zranić choć wiem, że już na to za późno, jakakolwiek decyzja nie zapadanie, ktoś będzie cierpiał, nie wiem czy najbardziej nie ja.. ale ja chcę tylko być szczęśliwa, czy to źle, że w wieku 34 lat chciałabym mieć dziecko i fajnego faceta u boku, który z okazji dnia matki kupi mi kwiaty, bo urodziłam mu owoc naszej miłości... wiem, że mój mąż nigdy tego nie zrobi, że to jaki jest, nie zmieni się, za wiele razy zasadzie to nie wiem po co to wszystko piszę, mam łzy w oczach, bo nie wiem czego oczekuję, może po prostu opinii z boku? _MIA_ 27 maja 2022, 13:17 Jak zrobisz, to i plusy i ewentualne minusy tej decyzji będziesz ponosić i nikt z boku komentujący Ci w razie czego nie pomoże... Twój mąż nie jest chyba sierotą bez kończyn, więc nie ma co stosować taryfy ulgowej. Ja bym postawiła sprawę jasno, że chodzi już tylko o kredyt i image w środowisku. Rozwiążcie to jak partnerzy. LiuAnnee Dołączył: 2022-03-01 Miasto: Łódź Liczba postów: 236 27 maja 2022, 13:25 Planujesz zakończyć ten romans? Jeśli nie, to chyba najwyższa pora porozmawiać z mężem i podjąć decyzję o rozwodzie. Co innego, gdybyś uznała, że romans jest błędem, że z kochankiem nie masz przyszłości i w gruncie rzeczy męża kochasz, ale wygląda na to, że jest zupełnie inaczej... Dołączył: 2011-02-19 Miasto: Kuala Lumpur Liczba postów: 7476 27 maja 2022, 13:32 Miałam bardzo podobną sytuację do Twojej. Z tą różnicą, że mój były już mąż nie wychodził nigdzie, siedział i "pracował" w domu, ale 16 godzin dziennie miał na uszach słuchawki, miał swój świat w internecie - praca, gra, hobby. Więc ja cały wolny czas też spędzałam sama, choć on ciałem był ze mną w domu. Ale nie było mowy o tym, żeby gdzieś razem wyjść. Nawet na wyżebranym tygodniu wakacji chodziłam sama na spacery, bo on wolał zostawać w pokoju hotelowym i odpoczywać. W końcu zebrałam się w sobie i mu wszystko powiedziałam - że nasze życie nie może tak wyglądać, że ja nie chcę tak dłużej, nie jestem szczęśliwa, że chcę seksu. Poszliśmy na terapię. Terapeutka stwierdziła, że jako osobne jednostki dobrze funkcjonujemy, ale nic nas nie łączy i wysłała na terapie indywidualne, twierdząc, że w tej chwili ona nie może nam pomóc. Poszłam na swoją terapię, on oczywiście nie, bo to ja wymyślam problemy, jemu takie życie pasowało. Na terapii zrozumiałam, że potrzeba ciepła, uwagi, bycia docenioną, kochaną, pożądaną jest czymś normalnym i mam prawo tego oczekiwać od męża. Zaczęłam więc głośno się domagać zmian w jego zachowaniu. Skończyło się tym, że na odczepnego zaprosił mnie do kina. Raz w ciągu roku. Też się bałam, że zostanę sama, że popełniam błąd, bo przecież nie pije, nie bije, że mnie rodzina zje, wyjdę na rozkapryszoną księżniczkę. Postanowiłam więc jeszcze raz iść na wspólną terapię. Po kilku spotkaniach to on zrezygnował, bo ja nieustępliwie trwałam przy tym, że są potrzeby, z których nie zrezygnuję, składając siebie na ołtarzu nieudanego małżeństwa. Jestem trzy tygodnie po rozwodzie, spotykam się z mężczyzną, który mi daje to, czego nigdy nie dał mi mąż. Zobaczymy, jak się życie rozwinie. Mam świetną pracę, mieszkanie, pieniądze, jestem samodzielna, wszystko zawdzięczam ciężkiej pracy. Czemu więc mam trwać przy mężczyźnie, który - nazywajmy rzeczy po imieniu - ma mnie w dupie. Wiedzie sobie wygodne życie w moim mieszkaniu (bo jego nie było stać na kredyt), bez zmartwień (bo przecież ja na nas zarobię), bez obowiązków (bo przecież ja to zrobię lepiej, więc on nawet nie będzie próbował). I jeszcze jedno - z byłym mężem też nie myślałam o dzieciach. On jest niezaradny, przez półtora roku małżeństwa (trwało prawie 6 lat) nie pracował, bo nie mógł znaleźć roboty (jako informatyk, tia...). Nie miałam w nim oparcia. W końcu mi sam wyrzucił, że to wszystko moja wina, bo ja jestem tak mało kobieca, że przy mnie on nie może być mężczyzną. Wtf... Poza tym nie wyobraża sobie mieć ze mną dzieci... Oczywiście brał mnie na litość, płakał, mówił, że jestem najgorsza, że go porzucam a on mnie tak kocha itd. Wytrzymałam i czuję się teraz lekka, wolna i szczęśliwa. Nie zauważałam przez te lata małżeństwa, jak strasznie on mną manipuluje, jak mnie wykorzystuje, jakim jest niedojrzałym dzieciakiem, w dodatku uzależnionym od gier komputerowych. Z obecnym partnerem jest inaczej, jest odpowiedzialny, marzę o tym, by w przyszłości urodzić mu dzieci, nie boję się, że mnie zostawi. Nie namawiam Cię do niczego, to Twoja decyzja, ale zawalcz o siebie. On jest dorosłym mężczyzną, poradzi sobie. A Ty masz prawo być szczęśliwa. Edytowany przez 27 maja 2022, 13:35 Dołączył: 2021-05-16 Miasto: Szczecin Liczba postów: 461 27 maja 2022, 14:27 Nie ma nic bardziej obrzydliwego niż zdrada, zwłaszcza w małżeństwie. Nie układało się wam? Ok, obie strony za to odpowiadają. Ale decyzję o nawiązaniu romansu podjęłaś sama. Brzydzę się takimi ludźmi. Tacy biedni, pokrzywdzeni, a zero kręgosłupa moralnego. Dołączył: 2014-04-23 Miasto: Kraków Liczba postów: 20722 27 maja 2022, 14:52 Piszesz, że Cię "dobre dusze" zjadą, że masz kochanka na boku. Tak jakby to napisanie, że posiadanie kochanka na boku jest obrzydliwy było czymś złym, a nie zdradzanie męża. Jakby nie wiem czego oczekujesz? Że ktoś Ci napisze o jakaś Ty biedna, Twój mąż jest taki niedobry? Tak to można napisać komuś kto męża nie zdradza i zastanawia się czy odejść dlatego, że jest w związku nieszczęśliwy, a nie (też) dlatego, że ma kochanka na boku. Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć - może to on po zdradzie nie będzie chciał z Tobą być, i nie będziesz miała dylematów co zrobić. Przynajmniej tyle mu się moim zdaniem należy, możliwość podjęcia decyzji. Jakby to była inna sytuacja - czyli wszystko co opisalas, ale byś go nie zdradzała - to bym wtedy to oceniła tak, że lepiej chyba się rozejść. Inaczej jak ktoś pisze, że kocha męża, tylko się z nim nie może porozumieć. A inaczej jak jedyne co to małżeństwo trzyma to jest kredyt i obawa co ludzie powiedzą. Dołączył: 2009-10-19 Miasto: Kraków Liczba postów: 4178 27 maja 2022, 14:55 Moim zdaniem to jest już podjęta decyzja.. im szybciej powiesz mężowi i od niego odejdziesz tym lepiej. Mówie to jako osoba zdradzona tuż przed ślubem. Cieszę się, że to wyszło. Mam teraz świetne życie i wyszło mi na dobre mimo bólu który czułam na poczatku. Nie jesteś szczęśliwa w obecnym związku więc na co czekasz? Im dłużej to trwa tym bardziej cierpisz Ty, kochanek i będzie cierpiał mąż bo go oszukujesz i to niefair- to jest też człowiek który zasługuje na szczęście i układanie sobie zycia. Powinnaś to zakończyć w momencie gdy poczułaś coś do innego faceta, nie zrobiłaś tego więc najwyższy czas. agazur57 Dołączył: 2017-03-21 Miasto: Leśna Góra Liczba postów: 5694 27 maja 2022, 15:05 menot napisał(a):Nie roztkliwiaj się nad sobą. Zdrowe podejście jest takie, że zanim się wejdzie w nową relację, kończy się starą. Granie na dwa fronty jest sytuacją moralnie nie do zaakceptowania. Nie masz z mężem dzieci, więc sprawa to tak na prawdę kwestia podjęcia męskiej decyzji z kim chcesz spędzić najbliższe lata. Dzieci nie, ale kredyt na długie lata. To też łączy. chcesz żyć ze współlokatorem całe życie? takie mam wrażenie, że wzięliści slub, bo każde z was nie wiedziało co w życiu robić, a wypadało ten ślub mieć- już samo to, że nic z nim nie planujesz, to jest dla mnie dziwne i świadczy o tym, że chyba jesteście z przypadku . Edytowany przez agazur57 27 maja 2022, 15:05 Dołączył: 2021-05-16 Miasto: Szczecin Liczba postów: 461 27 maja 2022, 15:38 Wilena napisał(a):Piszesz, że Cię "dobre dusze" zjadą, że masz kochanka na boku. Tak jakby to napisanie, że posiadanie kochanka na boku jest obrzydliwy było czymś złym, a nie zdradzanie męża. Jakby nie wiem czego oczekujesz? Że ktoś Ci napisze o jakaś Ty biedna, Twój mąż jest taki niedobry? Tak to można napisać komuś kto męża nie zdradza i zastanawia się czy odejść dlatego, że jest w związku nieszczęśliwy, a nie (też) dlatego, że ma kochanka na boku. Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć - może to on po zdradzie nie będzie chciał z Tobą być, i nie będziesz miała dylematów co zrobić. Przynajmniej tyle mu się moim zdaniem należy, możliwość podjęcia decyzji. Jakby to była inna sytuacja - czyli wszystko co opisalas, ale byś go nie zdradzała - to bym wtedy to oceniła tak, że lepiej chyba się rozejść. Inaczej jak ktoś pisze, że kocha męża, tylko się z nim nie może porozumieć. A inaczej jak jedyne co to małżeństwo trzyma to jest kredyt i obawa co ludzie powiedzą. I jeszcze to zdanie, że bycie samotnym po trzydziestce jest żałosne... Ale zdradzanie męża już nie jest? Użytkownik4709114 Dołączył: 2022-05-27 Miasto: Poznań Liczba postów: 4 27 maja 2022, 15:42 Blue_Fairy napisał(a):Wilena napisał(a):Piszesz, że Cię "dobre dusze" zjadą, że masz kochanka na boku. Tak jakby to napisanie, że posiadanie kochanka na boku jest obrzydliwy było czymś złym, a nie zdradzanie męża. Jakby nie wiem czego oczekujesz? Że ktoś Ci napisze o jakaś Ty biedna, Twój mąż jest taki niedobry? Tak to można napisać komuś kto męża nie zdradza i zastanawia się czy odejść dlatego, że jest w związku nieszczęśliwy, a nie (też) dlatego, że ma kochanka na boku. Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć - może to on po zdradzie nie będzie chciał z Tobą być, i nie będziesz miała dylematów co zrobić. Przynajmniej tyle mu się moim zdaniem należy, możliwość podjęcia decyzji. Jakby to była inna sytuacja - czyli wszystko co opisalas, ale byś go nie zdradzała - to bym wtedy to oceniła tak, że lepiej chyba się rozejść. Inaczej jak ktoś pisze, że kocha męża, tylko się z nim nie może porozumieć. A inaczej jak jedyne co to małżeństwo trzyma to jest kredyt i obawa co ludzie powiedzą. I jeszcze to zdanie, że bycie samotnym po trzydziestce jest żałosne... Ale zdradzanie męża już nie jest? Jest. .nonszalancja. Dołączył: 2021-06-11 Liczba postów: 1163 27 maja 2022, 17:04 nie bardzo rozumiem, w sumie to takiego faceta sobie wybrałaś, taki ci pasował , wiedziałaś jaki jest natomiast jak tylko pojawiły się drobne problemy znalazłaś sobie innego , serio z tak durnego powodu masz romans , w wielu małżeństwach na pewnym etapie ludzie się mijają z jakiś powodów i to albo mija po zakończeniu jakiegoś etapu, albo ludzie walczą o ten związek , 4 lata po ślubie co to jest, od jakiego czasu mąż więcej pracuje? nie dojrzalas do dłuższego związku , wiesz co zrobić odejść od męża i od kochanka, bo za 4 lata kochanka też zdradzisz przy pierwszym bzdurnym problemie zreszta jak ci tak mąż nie pasował to droga wolna, trzeba mu było powiedzieć że nie chcesz z nim być i uczciwie zakończyć związek Edytowany przez .nonszalancja. 27 maja 2022, 17:06